Jednym z liderów segmentu suvów jest VW Tiguan. Co ciekawe w skrócie Tiguan powstał przez podwyższenie Golfa Plusa i od samego początku wzbudził niesamowite zainteresowanie, a bardzo duży popyt m.in. w Europie zmusił VW do zbudowania dodatkowej linii produkcyjnej. Można w tym momencie trochę współczuć Toyocie, gdyż kolejne generacje RAV4, która jest produkowana od 1994 nigdy nie cieszyły się, aż takim zainteresowaniem na Starym Kontynencie.
(zdjęcie producenta)
Tiguan ma bardzo dużo wspólnego z Golfem V i VI generacji, jednak zawieszenie zostało trochę wzmocnione, co oczywiście nie czyni z niego terenówki ale miejskie krawężniki czy delikatne bezdroża nie są mu straszne.
(zdjęcie producenta)
Model z jakim miałem do czynienia pochodzi 2011 roku i jest modelem sprzed faceliftingu, wyposażonym w silnik 1.4 TSI o mocy 122 koni mechanicznych z systemem start-stop.
Jednostka 1.4 TSI o mocy 122 koni mechanicznych bez problemu daje sobie radę. Umożliwia naprawdę dynamiczną jazdę tak samo po mieście jak i w trasie. Utrzymując tym samym spalanie w trasie na poziomie 7 litrów przy prędkości do 130 km/h (powyżej spalanie wzrasta nawet do 9-10 litrów ), a w mieście 10 litrów. Jest to naprawdę niezłym wynikiem uwzględniając to, że mamy do czynienia z dość mało opływowym pojazdem.
Niestety jest też drugie dno, opisywany egzemplarz mimo bardzo małego przebiegu, gdyż po przejechaniu nie z pełna 30 tys. km miał już wymieniane w ramach gwarancji: kompletne sprzęgło z kołem dwumasowym oraz wgrane nowe oprogramowanie sterujące skrzynią biegów, które znacznie poprawiło dynamikę auta, dwukrotnie pompę paliwa i z mniej istotnych elementów radio z uwagi na awarie lasera.
Wnętrze już chyba klasycznie jak dla VW nie zaskakuje, deska rozdzielcza jest dość smutna, niemożna jej zarzucić chaosu w rozłożeniu przycisków ale zdecydowanie mogłaby być ciekawsza. Siedzenia jak na tę klasę nie są zbytnio wygodne. Interesującym rozwiązaniem jest ruchoma tylna kanapa, umożliwiając regulację przestrzeni między kabiną a bagażnikiem.